Koan w opowieściach buddyjskiej tradycji zen
Literatura cywilizacji (post)łacińskiej obfituje w
rozmaitość gatunków, stylów i literackich konwencji
realizowanych na przestrzeni ponad dwóch i pół tysiąca lat. Jest
to ogromny zbiór, częstokroć bardzo różnych od siebie, narracji
o człowieku, jego kondycji i miejscu w świecie. Prześledziwszy
dzieje sztuki literackiej, zaczynając od homeryckich epopei, a
kończąc na wybitnych dziełach nowoczesności i autotematycznych
eksperymentach postmodernistów, dostrzegamy stopniowe wyczerpywanie
się form, powracanie tematów, a w konsekwencji
ograniczenie literatury zastanymi, wynikającymi z tradycji,
schematami. Dlatego można niekiedy usłyszeć: wszystko już było,
a współczesnym pozostaje nic innego jak tylko przetwarzanie,
rekontekstualizacja, kolaż i zanurzenie w nieskończonym morzu
cytatów i odwołań.
Być może jednak myślenie takimi kategoriami jest
tylko czczym zadowoleniem, zakorzenionym w europocentrycznym
postrzeganiu świata. Być może wcale jeszcze nie wymyśliliśmy
wszystkiego, co było do wymyślenia w obszarze kultury. Czy nie jest
tak, że formy artystyczne stanowią tylko jeden z elementów zbioru
naczyń połączonych – wraz z filozofią, religią (lub jej
brakiem), polityką, osiągnięciami techniki i innymi obszarami
ludzkiej aktywności?
Zmieniwszy perspektywę rozważań nad literaturą,
koncentrując się na dorobku rozmaitych, obcych nam, rejonów
świata, możemy zauważyć mnogość form literackich, estetyk –
czy szerzej konstrukcji myślowych – powszechnie nieznanych sztuce
literackiej Europy. Żeby przybliżyć naturę tego zjawiska, warto
zwrócić uwagę na twórczość innych kręgów kulturowych. W moim
odczuciu pod wieloma względami interesująca okazuje się literatura
buddyjska.
Nim jednak przejdziemy
do szczegółowych analiz, należy uściślić przedmiot refleksji.
Buddyzm jest systemem religijno-filozoficznym o ogromnym zasięgu
geograficznym, praktykowanym przez wiele kultur, tradycji czy szkół
duchowych. Głównymi ośrodkami aktywności buddyjskiej są: Chiny,
Japonia, Korea, Wietnam, Indie, Sri Lanka, jednakże ośrodki
praktyki obecne są także na Zachodzie (między innymi w Polsce czy
USA). Poszczególne linie przekazu wypracowały oryginalne i
nierzadko sprzeczne ze sobą doktryny i obrządki. W związku z tym
nazwą „buddyzmu” określamy mnogość niejednorodnych zjawisk,
które niekiedy niewiele mają ze sobą wspólnego. Z tego względu,
aby nazbyt nie generalizować, ograniczymy się do przykładów
dotyczących przede wszystkim buddyzmu zen, sięgając po przekłady
ponadtysiącletnich tekstów, charakterystycznych dla tej tradycji
i niezanieczyszczonych wpływami współczesnych ruchów
społecznych – takich jak New Age.
W literaturze krajów Dalekiego Wschodu można zauważyć
obecność form gatunkowych dobrze znanych także w obszarze innych
kręgów kulturowych – są to na przykład bajka czy przypowieść,
zachowujące wysoki poziom skonwencjonalizowania. Operują one
podobnym zakresem chwytów narracyjnych, jak chociażby stypizowane
formuły otwarcia tekstu. Z drugiej jednak strony nie brakuje
gatunków bardzo oryginalnych, obecnych właściwie tylko w obrębie
jednej tradycji kulturowej, których nie uświadczymy nigdzie
indziej, wykluczywszy przypadki stylizacji czy innego rodzaju
intertekstualnych nawiązań.
Niewątpliwie
wiele takich przykładów znajdziemy w przekazach mistrzów zen.
Teksty te charakteryzują się specyficzną konstrukcją,
wykorzystującą takie gatunki jak: opowiadanie, anegdota czy dialog,
jednak najbardziej specyficzną formą, niezwykle ważną z punktu
widzenia praktyki zen, jest nieznany poza literaturą buddyjską koan
(jap.
kōan,
chiń.
gōng’àn,
wiet.
công
án).
Czym
jest koan najłatwiej zrozumieć odnosząc do się przykładu.
Ktoś zapytał: „Mówi się, że jesteś w bliskich stosunkach z Nan-ch'uanem. Czy to prawda?”.
Chao-chou powiedział: „W prowincji Chen rosną wielkie rzodkwie”.
Komentarz: Nan-ch'uan był wielki, ale wielka jest również rzodkiew z prowincji Chen [1].
Już
przy pobieżnej lekturze można zauważyć absurdalność powyższej
rozmowy, zbudowaną za pomocą niezgodności tematu wypowiedzi
bohaterów. Tym, co jakkolwiek może uspójnić powyższy dialog,
choć w dalszym ciągu nie umniejsza pierwotnemu wrażeniu, jest
kontekst w postaci znajomości obowiązującej konwencji
komunikacyjnej. Otóż pozorna niedorzeczność jest elementem
konstytutywnym koanu. Pozorna, bo wynikająca wyłącznie ze
stosowania nawyków i pojęć do tekstu, który realizuje porządek
nieadekwatny względem nich [2].
Słownik
języka polskiego PWN definiuje koan następująco: „krótka
opowiastka oparta na paradoksie lub zawierająca jakieś szokujące
stwierdzenie, zadawana adeptowi zen, aby w drodze medytacji dotarł
do jej sedna” [3].
Definicja
ta, jakkolwiek przybliża nas do znaczenia koanu, nie jest
wyczerpująca i zupełnie właściwa. O ile paradoks czy
rozmaite metody wywoływania szoku są elementami stałymi koanu, o
tyle medytacja powinna być postrzegana zupełnie fakultatywnie. Co
prawda jedna z metod praktykowania zen polega na kontemplacji
wersetów koanu, jednak nie jest to jedyna metoda, a celem jej nie
tyle jest dojście do sedna, co wywołanie poczucia poznawczej
bezradności, która to dopiero ma prowadzić do przebłysku sensu, a
w konsekwencji oświecenia [4].
Inne
metody wykorzystywania tego gatunku miały charakter bardziej
spontaniczny – na przykład ujawniały się jako sekwencje
wypowiedzi i działań, mających sprawdzić czy adept dostąpił już
oświecenia. W takich przypadkach koan przyjmował formę
improwizowanej zagadki-dialogu, w którym odpowiedź mogła mieć
charakter zarówno językowy, jak i pozawerbalny. Rozmowy tego
typu były określane jako metoda „dziwnych słów i niepojętych
czynów” [5].
Aby,
przynajmniej częściowo, wyjaśnić konstrukcję koanu, posłużymy
się przykładem.
Hsueh-feng przyszedł złożyć wyrazy szacunku Mistrzowi.Mistrz powiedział: „Kiedy przechodzisz przez te drzwi, musisz coś powiedzieć. Nie wystarczy, jeśli powiesz, że już wszedłeś”.
„Nie mam ust” – powiedział Hsueh-feng.
„Chociaż możesz nie mieć ust, i tak powinieneś oddać mi moje oczy” – powiedział Mistrz.
Hsueh-feng nic nie odpowiedział [6].
Pomimo,
że Hsueh-feng utrzymuje, że nie ma ust, to jednak mówi. Zatem,
jeśli przekazuje prawdę, to jednocześnie ma usta i nie ma ust. Tym
samym dochodzimy do wniosku, że zdanie jest wewnętrznie sprzeczne –
przecież w klasycznej logice A nie może być równe nie-A.
Przykład
ten pokazuje jedną z najbardziej charakterystycznych cech koanu czy
praktyki zen w ogóle. Mianowicie odrzucona zostaje zasada
niesprzeczności. Wbrew pozorom nie oznacza to, że powyższy dialog
jest alogiczny. Jak zostało już powiedziane, koan reprezentuje inny
porządek, obcy europejskiemu racjonalizmowi – logikę paradoksu.
Wybitny
japoński filozof Kitaro Nishida w drodze refleksji nad buddyjską
tradycją religijną dokonał skonwencjonalizowanego opisu
nieklasycznej teorii logiki paradoksu. Główną myślą Nishidy była
zasada „absolutnie sprzecznej samotożsamości” czy inaczej „logika
jednoczesnej negacji i afirmacji”[7].
Zgodnie ze sprzeczną samotożsamością Hsueh-feng mógł mówić i
nie mówić, mieć usta i być ich pozbawionym.
Co
za tym idzie – w myśl Nishidy, jak i tradycji zen, ruch i bezruch,
pełnia i pustka, świadomość zbiorowa i indywidualna, natura
jednostki i natura buddy się nie wykluczają, a jedynie
stanowią różne perspektywy widzenia tego samego. Co jednak
istotne, wbrew zasadom klasycznej logiki elementy tożsame mogą się
różnić. Zatem nie tylko A=A, ale także A = ~
A.
Warto
zwrócić uwagę na to, że nie wszystkie koany opierają się na
paradoksie. Niektóre zagadkowe dialogi możliwe są do wyjaśnienia
na gruncie hermeneutyki i tradycyjnej logiki arystotelesowskiej.
Jednak należy przy tym pamiętać, że dedukowana odpowiedź,
o niespontanicznym charakterze, nie będzie związana z praktyką
zen. Przyjrzyjmy się następującej rozmowie.
Urzędnik zapytał: „Czy istnieje jakaś praktyką, którą ludzie powinni podążać?”.
Mistrz powiedział: „Kiedy stajesz się człowiekiem, taka praktyka istnieje”[8].
Skoro
praktyka dotyczy stawania się człowiekiem, a nie bycia nim,
realizowanie ludzkiej natury jest nie tyle czymś danym, co raczej
„zadanym”. Zupełnie tak jakby człowieczeństwo było celem
samym w sobie, nieustannie podejmowanym na nowo, wymagającym
ciągłego aktualizowania. Mamy zatem do czynienia z celem, który z
jednej strony jest stały (stawać się człowiekiem), a z drugiej
strony jest on zupełnie zmienny – realizowanie ludzkiej
natury za każdym razem może przybierać inny wymiar.
Nie
jest jednak tak, że tradycja zen odrzuca logikę dwuwartościową w
sposób zupełny. To właśnie ona stanowi punkt wyjścia i początek
praktyki. Za sprawą takiego punktu odniesienia doświadczenie
absurdu czy konsternacji staje się możliwe. Odwołanie się do
racjonalnych sposobów rozumowania, jakkolwiek krytyczne, przedstawia
poniższy fragment.
W czasie swojej pielgrzymki Mistrz spotkał urzędnika, który powiedział: „Zamierzam napisać komentarz do Strof wiary w umysł Trzeciego Patriarchy”.
„Jak skomentujesz zdanie: »Jak tylko pojawia się potwierdzenie lub zaprzeczenie, umysł popada w pomieszanie«?”[9]
Ów
pomieszanie wydaje się tu sednem. Wszak próby racjonalnej
interpretacji koanów nierzadko stanowią działanie skierowane wbrew
intencji tekstu.
Przypisy:
1 Chau-Chou, Kamienny most.
Nauczanie mistrza zen, przeł.
Bon Gak, Warszawa 2004, s.
23.
2 Agnieszka Kozyra, Filozofia
zen, Warszawa 2004, s.
95.
3 Koan,
w: Słownik języka polskiego PWN, http://sjp.pwn.pl/sjp/koan;2563712
[dostęp: 15.05.2017].
4 Agnieszka Kozyra, Filozofia
zen, Warszawa 2004, s.
107.
5 Tamże,
s. 86.
6 Tung Shan, Wkraczając w góry,
przeł. Bon Gak, Warszawa 2005, s. 53.
7 Agnieszka Kozyra, Filozofia
zen, Warszawa 2004, s.
49.
8 Tung Shan, Wkraczając w góry,
przeł. Bon Gak, Warszawa 2005, s. 65.
9 Tamże, s. 50.
Komentarze
Prześlij komentarz